„A wy za kogo Mnie uważacie?” — pytanie, które nie przemija ☝
W dzisiejszej Ewangelii Jezus stawia uczniom pytanie, które jest kluczowe dla każdego chrześcijanina: „A wy za kogo Mnie uważacie?” To pytanie nie było tylko teologicznym testem dla Piotra i reszty apostołów. To pytanie rozbrzmiewa również dziś — w moim sercu, w moim życiu, w moich decyzjach.
Piotr odpowiada: „Za Mesjasza Bożego”. I my często powtarzamy tę odpowiedź w modlitwach, pieśniach, wyznaniach wiary. Ale co ona naprawdę znaczy dla mojego życia? Czy wierzę w Jezusa jako Mesjasza, który zbawia przez krzyż, przez ofiarę, przez miłość aż do końca? A może wciąż oczekuję Mesjasza na moją modłę — kogoś, kto rozwiąże moje problemy, da sukces, ułatwi życie?
Jezus od razu wyjaśnia, że Mesjasz musi cierpieć, być odrzucony, zginąć i zmartwychwstać. To trudna prawda, także dla nas. Bo jeśli naprawdę wierzę w Jezusa Ukrzyżowanego, to nie mogę uciekać od mojego krzyża. On mówi wprost: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje.”
To nie jest wezwanie do heroizmu, ale do codziennej wierności. Do przebaczenia, kiedy to trudne. Do wytrwania, kiedy brak sił. Do pokory, kiedy chciałoby się udowadniać swoją rację. Jezus nie obiecuje łatwego życia, ale życie pełne sensu.
Dziś warto zatrzymać się nad tym pytaniem Jezusa. Kim On naprawdę jest dla mnie? Jeśli jest moim Mesjaszem, to czy idę za Nim — nie tylko słowem, ale życiem?
Codzienny krzyż – droga ucznia ☝
Jezus nie obiecuje uczniom wygody ani sukcesu. Mówi jasno: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” To słowa, które w naszej epoce komfortu i unikania cierpienia brzmią szczególnie ostro.
A jednak właśnie w tej codziennej gotowości do niesienia krzyża — a więc znoszenia trudów, ofiar, wyrzeczeń — rodzi się prawdziwa dojrzałość ucznia. Krzyż nie jest znakiem porażki, lecz drogą do zmartwychwstania.
Nie chodzi o to, by cierpienie samo w sobie było dobre, ale by w każdej trudności odnaleźć sens — i iść za Jezusem. On pierwszy przeszedł drogę cierpienia, by pokazać nam, że miłość potrafi zwyciężyć wszystko.
Może mój krzyż to choroba, może trudne relacje, może samotność. Ale jeśli niosę go z Jezusem, nie jestem sam. On jest zawsze blisko.
Utracić życie, aby je zyskać ☝
Słowa Jezusa z końca dzisiejszej perykopy brzmią radykalnie: „Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” To paradoks, który podważa logikę świata, ale prowadzi do prawdziwego życia.
Co to znaczy „stracić życie z Jego powodu”? To niekoniecznie śmierć męczeńska. Czasem to decyzja o uczciwości w pracy, nawet gdy się to nie opłaca. Czasem to wybór rodzicielstwa mimo trudności. Czasem to milczenie zamiast zemsty. To wszystko są „straty”, ale z perspektywy Ewangelii — zyski.
Jezus nie wzywa do autodestrukcji, ale do oddania siebie z miłości. To właśnie taka postawa prowadzi do pełni życia. Nie zachowanie siebie za wszelką cenę, ale oddanie siebie — to jest droga Ewangelii.
Pytanie o tożsamość – Jezusa i moją ☝
Z Ewangelii Łukasza bije pewna intymność: Jezus modli się na osobności, a potem rozmawia z uczniami. Nie pyta tłumu, nie robi sondy społecznej. Pyta swoich najbliższych: „A wy za kogo Mnie uważacie?”.
To pytanie dotyczy nie tylko tego, kim jest Jezus, ale również — kim jestem ja. Bo moja odpowiedź na to pytanie określa moją tożsamość jako ucznia.
Jeśli On jest Mesjaszem — to znaczy, że moje życie powinno być zakorzenione w Jego misji. Jeśli chcę być Jego uczniem, to muszę zaprzeć się siebie — swoich wygód, swojej chęci kontroli, swojego „ja” — i iść Jego drogą.
To pytanie nie przestaje być aktualne. Codziennie mogę je sobie stawiać: „Kim dla mnie jesteś, Jezu?” I codziennie mogę prosić: „Pomóż mi żyć tak, by moja odpowiedź była prawdziwa”.
Pozdrawiam, ks. Marcin
Komentarze
Prześlij komentarz